powrót do sekcji artykułów
powrót do artykułów z 2003 roku




Przed meczem Budowlani Łódź - Budowlani Lublin


W sobotę lubelscy Budowlani grają na wyjeździe ze swoimi łódzkimi imiennikami. Stawką meczu jest awans do finału play off i walka o mistrzostwo Polski.

Po rundzie zasadniczej Budowlani Lublin zajęli czwarte miejsce, które dało im udział w rywalizacji o medale. Rywalem lublinian będą Budowlani Łódź, którzy zajęli w tabeli pierwsze miejsce. W drugim półfinale zagra Lechia Gdańsk z Ogniwem Sopot. Zwycięzcy półfinałów zagrają za tydzień o mistrzostwo Polski, przegrani będą walczyć o brąz.

Zespół trenera Andrzeja Kozaka nie jedzie do Łodzi w roli faworyta. Warto jednak przypomnieć, że lublinianie mają sposób na łodzian. Na początku kwietnia wygrali z liderem w Lublinie 27:26. Choć po pierwszej połowie to goście prowadzili 19:13. Silny młyn i zacięta walka w końcówce dały naszemu zespołowi zwycięstwo. Dodajmy, że lider w bieżącym sezonie jeszcze tylko raz stracił komplet punktów - na jesieni w Gdańsku z Lechią. Natomiast na swoim boisku łodzianie jeszcze nie przegrali.

Z pięciu wiosennych spotkan lublinianie wygrali trzy - oprócz Budowlanych Łódź pokonali Lechię Gdańsk i Orkana Sochaczew, w dwóch pozostałych ulegli rywalom łącznie trzema punktami (10:12 z Arką Gdynia i 14:15 z Ogniwem Sopot).

W tym roku mija 10 lat od ostatniego dużego sukcesu lublinian - brązowego medalu mistzostw Polski. W 1994 było czwarte miejsce, zaś w kolejnych latach nasz zespół plasował się na niższych pozycjach. W poprzednim sezonie lubelscy rugbyści wywalczyli piątą lokatę.

- Wyjeżdżamy do Łodzi już dzisiaj - mówi trener Andrzej Kozak. - Zespół jest bardzo zmobilizowany, znamy i wysoko oceniamy klasę rywala. Ma szeroką kadrę, trudno znaleźć w nim jakieś słabe punkty. Ich atutem jest gra młyna. Łodzianie są pod dużą presją - w Łodzi wszyscy oczekują zdobycia tytułu mistrzowskiego. My chcemy wygrać, ale nie takiej presji nie odczuwamy. Nasz dorobek z wiosny i miejsce w pierwszej czwórce i tak już możemy uznać za sukces. Cieszę się, że doszedł już do siebie Konrad Jarosz, który miał skręcona kostkę. Na uraz narzeka nadal Tomasz Jóźwik, który pojedzie z nami, ale decyzję o tym, czy zagra podejmiemy tuż przed meczem. Będziemy musieli uważać na łódzkiego łącznika ataku Marcina Langowskiego. Potrafi on wykorzystać błędy w ustawieniu rywali, co stanowi dla każdego duże zagrożenie.


źródło: Jarosław Czępiński Gazeta Wyborcza 12.06.2003